Testujemy dla Was: C-Borg, czyli zapuszkowane kalorie

 

Planując wyjazd, każdy z nas myśli nie tylko o trasie, sprzęcie ale również o jedzeniu. Znam takich podróżników, którzy myślą przede wszystkim o jedzeniu i bardzo sobie chwalę to, czego się od nich nauczyłam. Dawno temu jadąc w góry podstawowym posiłkiem był dla mnie paprykarz, pumpernikiel, suchary i nieśmiertelne konserwy. Z biegiem czasu podglądając innych nauczyłam się, że na wędrówce ważne jest nie tylko jedzenie dla zaspokojenia głodu, ale także przyjemność z posiłku po ciężkim dniu spędzonym w górach czy innym pięknym miejscu.

Aby dobrze zjeść, trzeba sobie posiłek przygotować, a więc zabrać produkty, przyprawy, paliwo/gaz, palnik, menażki i cały pozostały sprzęt do gotowania polowego. Można zalać wrzątkiem liofilizaty (jest wiele bardzo smacznych dań liofilizowanych), ale wodę na nie trzeba przecież zagotować. Można też gotować na ognisku. Jedzenie z ogniska jest po pierwsze moim zdaniem najlepsze, a po drugie stwarza atmosferę.  Nie zawsze jednak są ku temu sprzyjające warunki (miejsce, pogoda).

Wszystko to zabiera czas, który można przeznaczyć na odpoczynek.

I tutaj wkracza puszka. Konserwa? Nie.

I nie jest to też inna zwyczajna puszka, ale puszka samopodgrzewająca się, w której zamknięte jest gotowe danie. Dzięki unikalnej technologii „Future Heat”, opatentowanej przez C-BORG Company, danie zamknięte w puszce, po wykonaniu kilku prostych czynności, samo się podgrzewa i po kilku minutach jest gotowe do spożycia.

Jak to możliwe? Jak to działa? Jak smakuje? Poniżej moje wrażenia z testu C-Borga.

Wybrałam się rowerem, z sakwami na kilkudniowy przejazd Pierścieniem Gryfitów, Przez Zielone Serce Pomorza i Krainę w Kratę z zamiarem nocowania pod namiotem. Zabrałam z sobą między innymi dania C-Borga. Sakwy nie były lekkie.

C-Borg jest sporych rozmiarów (dane techniczne i wartości odżywcze podaję na końcu artykułu), waży też odpowiednio, masę puszki odczuwa się w bagażu.

Pierwszego dnia przejechałam ponad 70km w niełatwym terenie, więc jako pierwsze danie wybrałam gulasz wołowy z kaszą. Danie zazwyczaj konkretne i sycące.

Puszka osłonięta jest folią z nadrukiem, na której zamieszczone są informacje odżywcze, instrukcja obsługi, dane producenta , skład dania i krótka informacja o produkcie.

Folię należy zdjąć, co jest bardzo łatwe, gdyż jest perforacja. Po zdjęciu folii ukazuje się nam puszka osłonięta cienkim korkiem, co jest przyjemne w dotyku. Następnie należy zdjąć plastikowe wieczko i zgodnie z instrukcją przełożyć na dno puszki, które również jest okryte korkiem. Pod plastikowym wieczkiem, kryje się kolejne, metalowe z oczkiem do otwierania (jak w zwyczajnych puszkach) oraz szpikulec w kształcie litery L. Metalowe wieczko również należy zdjąć, co jest także bardzo proste. Po zdjęciu widzimy następne, trzecie już wieczko, o mniejszej średnicy otoczone białym otokiem z widocznymi małymi dziurkami. Także należy je zdjąć. Warto zdejmować wieczko „od siebie” aby nie narazić się na opryskanie sosem z dania (podobnie jak niekiedy zdarza się to przy jogurtach).

Po otwarciu puszki czuć przyjemny zapach gulaszu, mimo, że zimnego jeszcze. Następnie w każdy z otworów na obwodzie puszki należy wbić energicznie szpikulec dociskając go do końca. Po kilku (3-4) minutach z otworów zacznie ulatniać się para, co świadczy o procesie samopodgrzewania się puszki, a przez to dania w środku. Zawartość puszki należy mieszać co pewien czas, aby danie podgrzało się równomiernie. Proces podgrzewania trwa około 6-11 minut. Teraz mamy okazję przekonać się, dlaczego cała puszka osłonięta jest korkiem – dla naszej ochrony, abyśmy się nie oparzyli. Puszka nagrzewa się bardzo mocno (wg instrukcji do 180C), nawet przez korek czuć ciepły metal puszki. Lepiej go nie dotykać. Podczas podgrzewania i mieszania rozchodzi się bardzo przyjemny zapach, zachęcający i dający obietnicę, że nie zawiedziemy się.

I tak jest w istocie.

Danie gulasz wołowy z kaszą jest sycące i naprawdę smaczne. Czuć drobną kaszę, kawałki mięsa, wszystko zanurzone w zawiesistym sosie. Świetnie smakowało z grzankami przygotowanymi na palniku obok. Danie wygląda i smakuje tak, jakby było przygotowane w wielkim garze w domu i spakowane na podróż.

Dużą część z puszki pochłonął mój towarzysz podróży twierdząc, że się najadł. Ja również wspomagając się grzankami czułam, że głód został zaspokojony, choć chętnie zjadłabym jeszcze. Porcja wystarcza, aby jedna osoba najadła się do syta.

Kolejnego dnia zjedliśmy kurczaka z warzywami w ryżu, który był równie smaczny. Warzywa były w kawałkach, kurczak też a ryż nie sklejony ani nie rozmiękły, był taki jaki być powinien. Całość dobrze przyprawiona, umiarkowanie, nie ostro. Jeśli ktoś lubi ostrzejsze smaki, może sobie doprawić pieprzem lub curry, co będzie świetnie pasowało.

Producent zapewnia, że danie przygotowane jest w 100% z polskiego mięsa, bez chemii, konserwantów, sztucznych barwników. To wszystko składa się na bardzo dobry smak każdego z dań.

Przygotowanie dania w puszcze samopodgrzewającej się zabiera faktycznie mało czasu. Jest praktyczne, można to zrobić w każdych warunkach. Jest bezpieczne, gdyż np. w trakcie deszczu, wichury czy śnieżycy, gdy nie możemy odpalić palnika w namiocie, mamy gotowy ciepły posiłek bez ryzyka, że coś się w namiocie wydarzy.

Czy jest jakieś „ale”?

Moim zdaniem tak. Puszka z daniem jest ciężka. Trudno spakować sakwy lub plecak na kilka dni, zabierając na każdy dzień jedno danie. Cztery dni, to prawie cztery kilo dodatkowego bagażu. Trudno może być z tymi daniami przemierzać szlaki górskie, czy rowerowe, czy zapakować kajak na kilkudniowy spływ, kiedy każdą noc spędzamy w innym miejscu.

C-borg jednak świetnie sprawdzi się na wyjazdach w plener, gdzie cały nasz bagaż pozostaje w jednym miejscu, a my wracamy wieczorem zmęczeni i w kilka minut przygotowujemy sobie ciepły, smaczny posiłek i idziemy spać.

C-borg świetnie sprawdzi się na plenerach fotograficznych, w czatowniach, gdy musimy być skryci i czekać długie godziny na dobre ujęcie ciekawego zwierza. A gdy zapach się rozniesie, może zwierz zwabiony smakiem sam do nas podejdzie?

Na pewno też zgłodniali wędkarze chętnie skorzystają z takiego rozwiązania, jakim jest danie samopodgrzewające się, ponieważ bez spuszczania spławika z oka mogą szybko przygotować sobie smaczny posiłek.

Myślę, że leśnicy, drwale, budowlańcy, ratownicy i wszystkie inne zawody, gdzie wykonuje się ciężką pracę fizyczną, szczególnie w terenie, także mogą skorzystać z tego łatwego patentu na przygotowanie ciepłego jedzenia.

Jest jeszcze jedno „ale” – to co pozostaje po zjedzeniu dania. Pozostaje folia, trzy wieczka, szpikulec, puszka i korek. Tylko korek można jeszcze wykorzystać. Okrągła część może posłużyć jako podkładka pod kubek, a otoczkę korkową (łatwo ją zdjąć), która była na puszcze można wykorzystać do zaizolowania innych rzeczy, zrobienia podkładek pod nogi krzesła lub jeszcze czegoś innego. Pozostałe rzeczy to niestety śmieci, które trzeba zabrać ze szlaku, gdziekolwiek jesteśmy.

Mimo to, C-Borg pozostawia dobre wspomnienie. Daje energię, ciepło, jest bardzo łatwy i szybki w przygotowaniu, wygodny. I co najważniejsze, jest naprawdę smaczny, a to jest podstawą naszego dobrego samopoczucia na wyprawie, szczególnie gdy posiłki mają dla nas znaczenie nie tylko w postaci liczby kalorii ale również przyjemności.

C-Borg – dane techniczne i odżywcze

  1. Puszka:
    1. Średnica – 10cm
    2. Wysokość – 12cm
    3. Waga netto (dania) – 400g
    4. Waga całej puszki (pełnej) – 910g
  2. Wartości odżywcze:
    1. Wartość odżywcza 100g gulaszu wołowego z kaszą –136 kcal
    2. Wartość odżywcza 100g kurczaka z warzywami – 86 kcal

Redaktor: Katarzyna Siekierzyńska

W Woda Góry Las – general manager, prywatnie mama dwóch harcerek, która biega w półmaratonach, na biegówkach, jeździ głównie rowerem, chodzi po górach, podróżuje prywatnie i zawodowo.
Współorganizatorka i uczestniczka Pierwszej Kobiecej Zimowej Wyprawy Spitsbergen 2012, uczestniczka Rowerowego Jamboree z Polski do Japonii 2015 (etap VII przez Pamir), weszła między innymi na Kilimanjaro, Mont Blanc i kilka pięciotysięczników w Himalajach, pilot wypraw m.in. do Afryki Środkowo-Wschodniej i Południowej, Indii i Nepalu, zaangażowana w organizację Winter Camp i Festiwalu Na Szagę, członek Drużyny Szpiku.