Jak przygotować dziecko na pierwszy obóz? Okiem rodzica

 

Lato. Czas biwaków, obozów, wszelkich wyjazdów i zwiększonej aktywności. Czas zawierania przyjaźni, odpoczynku, poznawania nowych miejsc, zdobywania nowych doświadczeń. Nasze dziecko nowe doświadczenia chce zdobywać na obozie harcerskim. Cieszymy się z tego, być może poszło w nasze ślady. Wspominamy dawne czasy, wzdychając, z łezką w oku… Myślimy – wróci bardziej samodzielne, pełne wrażeń i nowych umiejętności. Tylko… jak przygotować dziecko na pierwszy obóz?

Czy wróci szczęśliwe? Zadowolone? Czy będzie chciało jechać kolejny raz? Wiele zależy od kadry obozowej, programu, atmosfery, kuchni. Zależy jednak też od nas, rodziców. Od tego jak przygotujemy nasze dziecko na obóz, szczególnie jeśli jest to pierwszy samodzielny wyjazd z plecakiem, pod namiot, do lasu. Od tego, jak bardzo samodzielne jest nasze dziecko w domu i poza nim.

No to jak przygotować dziecko na pierwszy obóz?

Najczęściej jako rodzice skupiamy się na technicznej stronie przygotowań. Czego brakuje? Co jeszcze trzeba załatwić? Biegniemy prawie na ostatnią chwilę po brakujące rzeczy. Pierzemy, segregujemy, sprawdzamy, pakujemy, prasujemy.

A potem… Słyszeliśmy na pewno opowieści w stylu “syn pojechał na obóz, wrócił po 10 dniach w tym samym, w czym wyjechał”, “przyjechałem na obóz, a mój młody taaaaki brudny! Skarpetki sztywne, wszystko wymieszane”.  Ile w tym legendy, a ile prawdy?

Nie zrzucajmy całej odpowiedzialności na druhów, komendantów i oboźnych. Oni nie są od tego, aby w plecakach naszych dzieci szukać bielizny, bo one nie wiedzą gdzie jest, pilnować, czy się przebrało w końcu – po trzech dniach w czyste rzeczy, czy umyło zęby wieczorem. Nie są od tego, aby myć menażki po jedzeniu, czy robić porządek w namiocie (kanadyjka, ubrania). Te tematy zuchy i młodsi harcerze powinni mieć już opanowane. Czy mają? Hmmm… nie zawsze niestety.

Dlaczego niestety? Ponieważ przez pierwsze dni na obozie nasze dziecko ma problem. Nie wie, że musi myć menażkę, że jak jej nie umyje i będzie brudna, to może się rozchorować. Nie wie, gdzie zostały upchnięte kolejne spodnie, koszulka, czy bielizna. Nie rozumie wymagań mu stawianych. Jest rozczarowane – miała być świetna zabawa w lesie, a tymczasem każą mu coś robić… Nie umie złożyć śpiwora i zrobić porządku wokół siebie. A druh wymaga. Wydaje polecenia. Sprawdza i … robi kocioł kanadyjką wyrzucając wszystko – “do poprawy!”. Wówczas czasem następuje niezrozumienie i płacz – “ale dlaczego?”. Nie dość, że jest poranna zaprawa, to jeszcze to… Pytanie – “dlaczego?” pojawia się też przy konieczności odbycia dyżurów w kuchni i łazienkach. Nasze dzieci pierwszy raz obierają ziemniaki, używają miotły, mopa. “Przecież w domu tego nie robię!”

Często wyręczamy nasze dzieci w codziennych obowiązkach. Sprzątamy im pokoje, składamy wyprane ubrania w kostkę i do szafek, podajemy do stołu i sprzątamy po obiedzie. One niech się uczą. Niech odpoczną – tyle zajęć przecież mają. Kiedy, gdzie i od kogo nasze dzieci mają się nauczyć codziennych obowiązków i zwykłych codziennych czynności?

Przygotowania zaczynają się dużo wcześniej – w domu

Odpowiedź wydaje się oczywista. Jednak zabiegani pomiędzy pracą, domem, odwożeniem na zajęcia, sprawdzaniem lekcji, nie pamiętamy zwykle o tym i… robimy to sami, szybciej, lepiej. A jeśli dziecko zrobi coś wolniej? Jeśli niedokładnie umyje naczynia czy zmiecie podłogę – czy coś się stanie? Możemy pokazać, jak zrobić to lepiej następnym razem, nie zapominając wcześniej pochwalić za wykonane zadanie.

Pozwólmy naszym dzieciom wykonywać proste, domowe czynności. Dajmy im zadania, obowiązki. To je przygotuje do samodzielności, nie tylko obozowej. Warto, aby nasze dzieci wiedziały, że na obozie oprócz zabawy, będą miały również obowiązki do wykonania. Nie będzie to dla nich zaskoczeniem, gdy padnie komenda.

Pakując nasze dziecko na obóz (jak spakować się na obóz – czytaj tutaj) bądźmy obok, ale dajmy mu działać. Niech dostanie w rękę listę rzeczy do spakowania i przygotuje samodzielnie rzeczy z listy. A potem niech pakuje samodzielnie plecak. Oj, że źle to zrobi? Nie… zrobi po swojemu. Jeśli nie wszystko się zmieści, niech spróbuje raz jeszcze. Możemy pokazać jak to się robi, ale niech działa samodzielnie. Wówczas będzie wiedziało (jest na to większa szansa) co zabiera i gdzie dana rzecz jest spakowana. Niech przyszyje urwany guzik do munduru. Za brak guzika można dostać raport, a tego przecież nie chcemy, prawda?

Niech wymieni samodzielnie baterie w czołówce, bo jeśli się wyczerpią, na obozie też samo to zrobi, a może jeszcze pomoże innym i zyska uznanie.

Wspólne pakowanie to dobra okazja do rozmowy o brudnych ubraniach – co należy z nimi zrobić na obozie. W domu to my zazwyczaj zbieramy brudy i pierzemy, a więc nasze dziecko może nie wiedzieć, co z nimi zrobić. Dajmy worek na brudne ubrania i uczulmy dziecko, że wszystkie brudy ma wrzucać do worka (wcześniej je wysuszyć) bo jeśli brudne, mokre ubrania wrzuci do plecaka – będzie miało problem. A czy nasze dziecko prało kiedyś majtki lub skarpetki ręcznie? Nie? No jasne, po to jest przecież pralka. Na obozie jednak nie ma pralki, a bielizna może się skończyć zanim dowieziemy nową i trzeba temu zaradzić.

Odwiedziny u dziecka na obozie

Przyjeżdżamy na obóz w odwiedziny, widzimy nasze dziecko uśmiechnięte, ale… czujemy je z daleka. Pierwszy odruch – musimy je wykąpać! Wyszorować! Uczesać! Ale dlaczego my? Przecież samo powinno się myć, dbać o higienę. Aaa… no tak. W domu to my ich pilnujemy, ciągle im o tym przypominamy, a czasem nawet pomagamy, ale druhny przecież nie muszą tego robić. Jeśli nasze dzieci nauczą się dbać o to same, będzie mniej niespodzianek na odwiedzinach! Pamiętajmy jednak, że dzieci dzielą się na czyste i szczęśliwe.

Tęsknimy za dziećmi, gdy są poza domem? One za nami też. Jednak dzwoniąc do nich i mówiąc “jak mamusia tęskni za tobą, jaki dom jest cichy i pusty bez ciebie” nie pomagamy naszym dzieciom. Jest im potem trudniej, często smutniej, pojawiają się łzy. My się rozłączamy, a ono tam pozostaje ze swoim smuteczkiem. Może się przytuli do przyjaciela, a może będzie się wstydzić łez. Dajmy pochwalić się wartą, nocną grą, zwiadami, przygotowaniem chat. Przecież po TO jechało na obóz! Właśnie TO robi po raz pierwszy!

Jeszcze na koniec – telefony – syndrom obecnych czasów. Jeśli już dajemy telefony naszym dzieciom, niech wiedzą, że bateria może się wyczerpać, że prądu zazwyczaj nie ma i nie można doładować. Pokażmy im jak oszczędnie korzystać z telefonu (off line w ciągu dnia i w nocy) i ustalmy z komendantem godziny na rozmowy. Najlepiej, aby dziecko samo do nas dzwoniło kiedy ma czas między zajęciami. My jeździliśmy na kolonie i obozy, gdy nie było komórek. Pamiętamy to jeszcze? Na pewno… tylko to serce tak pika i myśli tłuką się po głowie… “co ono tam robi?”

Świetnie się bawi! Przygotowaliśmy je doskonale i poradzi sobie ze wszystkim. Zdobędzie nowe umiejętności, nowych przyjaciół, nauczy się piosenek i za rok znów pojedzie. Przecież obóz w lesie, gdy płonie ognisko i słychać śpiewy przy gitarze jest najlepszy!

 

Redaktor: Katarzyna Siekierzyńska

W Woda Góry Las – general manager, prywatnie mama dwóch harcerek, która biega w półmaratonach, na biegówkach, jeździ głównie rowerem, chodzi po górach, podróżuje prywatnie i zawodowo.
Współorganizatorka i uczestniczka Pierwszej Kobiecej Zimowej Wyprawy Spitsbergen 2012, uczestniczka Rowerowego Jamboree z Polski do Japonii 2015 (etap VII przez Pamir), weszła między innymi na Kilimanjaro, Mont Blanc i kilka pięciotysięczników w Himalajach, pilot wypraw m.in. do Afryki Środkowo-Wschodniej i Południowej, Indii i Nepalu, zaangażowana w organizację Winter Camp i Festiwalu Na Szagę, członek Drużyny Szpiku.